Zbawca świata

Pewien mnich wiele lat medytował w samotności, zadając wciąż pytanie:Jaki jest cel mojego życia? Aż nadszedł dzień, kiedy doznał oświecenia: jego misją jest uratowanie świata. (Mistrz zawsze powtarzał mu, aby nie mylić - co się często zdarza - oświecenia z oślepieniem. To podobne odczucia, oba rozpoczynają się od błysku.) Następnego dnia oświecony mnich o świcie wyruszył ratować świat. Pozostawił za sobą pustelnię, bo w samotności ratowanie świata nie jest możliwe. Zszedł po skałach na brzeg morza, a było właśnie po odpływie. Plaża usłana była milionami rozgwiazd, które wyrzucone falami na piasek, wysychały i umierały w promieniach słońca. Wśród nich zobaczył małą dziewczynkę, która delikatnie brała w dłonie rozgwiazdy i wrzucała je do morza. Stanął zdziwiony.
- Po co to robisz? - zwrócił się do niej. - To nie ma sensu. Tu są miliony rozgwiazd, nie uratujesz wszystkich!
Dziewczynka nic nie odpowiedziała, tylko wzięła kolejną i wrzuciła do morza.
- Mówię ci, zostaw to i chodź ze mną. Mam ważną misję do spełnienia, pójdziemy ratować świat. We dwójkę będzie nam raźniej. To, co teraz robisz, nie ma sensu!
Dziewczynka schyliła się po kolejną rozgwiazdę. I biorąc ostrożnie zamach, ze wzrokiem skierowanym w delikatnie migoczące fale, powiedziała: -Dla tej tutaj ma.